Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/56

Ta strona została skorygowana.

Rózia, zwykle łagodna, wymówiła te słowa głosem przytłumionym i oburzonym.
— Oh! co to, to nie!... nic z tego nie będzie!... Jakże mogłeś coś podobnego przypuścić?... Za nic na świecie nie ukażę się publicznie w towarzystwie tej osoby.
Régis, nietylko że się nie rozgniewał, ale niemal uśmiechnął. W tej burzy w szklance wody — poznał krew, rasę, całą wyspę swojej kolonii.
— „Ta osoba“, jak powiedziałaś, moje drogie dziecko, jest kobietą zasługującą na powszechny szacunek i nie pojmuję, w jakim celu i przez kogo, tak źle jesteś do niej uprzedzoną. Zresztą, jak mogłaś przypuścić, że ojciec dałby wam publicznie za towarzyszkę osobę, która nie byłaby uosobioną zacnością.
Rózia nie ustąpiła:
— Wszystko, co chcesz, ojcze — ale wolałabym — tak samo jak i moja siostra, pozbawić się tego przedstawienia, niż być w towarzystwie...
Régis, nie pozwolił dokończyć:
— Zgoda, moje dzieci! Przedstawienie bez was się obejdzie — ale ponieważ nie mam żadnego powodu, ażeby zapraszać przyszłą panią La Posterolle, chciejcie ją uprzedzić, ażeby nie liczyła na lożę odemnie.
Miał żal tylko do matki, bo domyślał się, że zazdrość Róży, jedynie z tej strony, wiecznie jest podsycaną.