W rzeczy samej, pani Ravaud świadoma była wszystkiego przez Ninę. Bystry wzrok dziewczęcia, myszkujący, polujący — śledził bezustannie postępy rozwijającej się zażyłości, pomiędzy ojcem a sąsiadką. Pani Ravaud umiała skorzystać z najdrobniejszych szczegółów — i tak: Maurycemu nakazano najzupełniejszy wypoczynek — należało wozić go w wózku w postawie leżącej — ojciec popychał wózek i wywoził chorego z domu na kląb, ocieniony wielkiemi drzewami. Przenosił z wielką uwagą dziecko na ręku z miejsca na miejsce, bo nikt na to nie miał dość siły — mały bardzo urósł podczas choroby i bledziutki jak ściana, bezwładnie opierał jasną główkę na ramieniu swego przyjaciela. Podczas gdy Ninetka kreśliła ten obraz rodzinnego niemal pożycia — matka, znając słabostki swoich córek, zwróciła się ku „mademoiselle“, nieodstępnej swej powiernicy, i przemówiła głośno, ażeby być dobrze słyszaną.
— Zobaczysz pani, że on zaadoptuje tego malca a moim biednym córkom pozostawi tylko to, czego nie będzie miał prawa ich pozbawić.
Od tej chwili Ninetka, osóbka bardzo już interesowana, znienawidziła małego Maurycego i to tak widocznie, że chłopczyna, onieśmielony, nie tylko że nie prosił już, żeby się z nim bawiła, ale nawet nie odważał się podnieść oczu w okno, w którem dawniej zwykł był na nią czatować. Inaczej rzecz się miała z Różą, którą pieniężne
Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/57
Ta strona została skorygowana.