upojony szałem chwały, jakiej zawsze mężczyźni są spragnieni, chciał radość swoją podzielić z córkami i dostarczyć ich próżności, nigdy niezapomnianej rozkoszy. W otwartych zatem drzwiach loży, przyjmował wobec nich: dygnitarzy, przyjaciół, dyrektorów trup prowincyonalnych lub koczujących i korespondentów zagranicznych. Wszyscy cisnęli się tłumnie, aby uzyskać upoważnienie do przekładu lub do przedstawienia na odległych scenach, nowej sztuki głośnego autora. Co chwila napływały do loży pudełka z cukierkami i bukiety wonnych kwiatów dla panienek a z głębi korytarza tysiące rąk wyciągało się do autora z słowami zachwytu i powinszowania.
Róża i Ninetka, odurzone powodzeniem ojca i tak niezwykłym ruchem na około siebie, z dumą przyjmowały udział w tych hołdach. Obie ładne, pełne uroczego a tak odmiennego wdzięku: młodsza z uśmiechającemi się sprytnie oczkami i porcelanową cerą polnej róży — starsza, wysmukła, niedbale pochylona, przedstawiała typ pięknej kredki.
„Córki moje!“ Przedstawiał Régis z dumą — i przed temi paryżankami strojnemi, jak laleczki — przesuwali się dziennikarze — światowcy — finansiści, szepcząc z zazdrością pomiędzy sobą. „Co za boginie! Nic dziwnego, że ma natchnienie!“
Nagle rozstąpił się tłum wielbicieli autora, torując przejście postaci uśmiechniętej — pewnej siebie, strojnej w jaskrawą, wykwintną toaletę.
Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/62
Ta strona została skorygowana.