Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/7

Ta strona została skorygowana.

Mniejsza o to! Régis czuł się dziś dość silnym, ażeby te dwa dni, dobrze użyte i zapełnione, zdołały utrzymać mu serce jego pieszczotek. Ale te dwa dni były dla niego konieczne wścisłem znaczeniu tego wyrazu — bez oszustwa — bez fałszywych przeszkód.
W miarę zbliżania się godziny oznaczonej, co chwila stawał się niespokojniejszym — silniej wzruszonym, jak niegdyś w przeszłości, gdy szło o schadzkę miłosną lub jakiś ważny interes.
Pan de Fagan, gwałtownemi ruchami przewieszając atletyczną swoją postawę przez parapet okna, zagłębiał wzrok w obadwa kierunki bulwaru dzielnicy, cichej, zagajonej i otoczonej z jednej strony linią kolei żelaznej, osłoniętej szpalerem i płotem, z drugiej, wydłużonym szeregiem wykwintnych pałacyków z balkonami przepełnionemi kwieciem i z trawnikami starannie utrzymanemi.
— Dzień dobry, ojcze!... to my!...
— Wy! ależ którędy?... jakim sposobem?...
W gorączce czuwania nad godziną, nad ruchem pociągów i śledzeniem przechodniów —Régis niedopatrzył przybycia dzieci — i oto zjawiły się przed nim niespodzianie — wyrosłe niemal na kobiety, od czasu dwóch miesięcy, jak ich nie widział.
Ręce jego drżały, dopomagając córkom do zdjęcia obcisłych paletocików i okrągłych kapeluszy okolonych piórami. Dziewczynki czuły się ró-