Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/76

Ta strona została skorygowana.

sześć dni, niewidując się z nikim — pod warunkiem jednak, że co wieczór odbędziemy pod opieką angielki potajemną jak dzisiaj przechadzkę.
— Ale cóż w dzień będziesz robił? — zapytała Róża, rozczulona tą miłością ojca bez cienia egoizmu. Gdybym przynajmniej mogła zamknąć się razem z tobą!...
Ninetka żywo przerywa:
— Nie zastanawiasz się nad tem, co mówisz. Cóż by ludzie pomyśleli — widząc nas wchodzące do hotelu? Jesteśmy tu tak znane!...
— Nie, nie, drogie dzieci — nie troszczcie się, jak czas przepędzę, postaram się znaleźć stosowną dla siebie rozrywkę, lub zajmę się z sardyńczykami rybołówstwem na pełnem morzu. Będę się cieszył myślą, że wieczorem spotkam się z memi córeczkami i pogawędzę z niemi pod tym cudnym obszarem nieba! Tak tu dobrze.... tak rozkosznie... Oh! moje ukochane dzieci!...
W istocie, podobny wieczór wynadgradzał mu sowicie długie miesiące smutku i tęsknoty. Ninetkę trzymał na kolanach — Róża oparła główkę na jego ramieniu — przed niemi srebrzyste morze z hukiem rozpryskiwało swe ciężkie, pieniste fale o wybrzeża. Na pełnem morzu z prawej strony, migocze światełko latarni morskiej Sanguinarskiej, to zieloną — to czerwoną barwą. Wiotkie gałęzie drzew, tknięte łagodnym powiewem nocy szumią opodal, roznosząc do koła z ogrodu Barbicaglia, woń cytryn i pomarańcz. Dojrzałe