Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/82

Ta strona została skorygowana.

— I pomyśleć, że muszę wyrzec się przyjemności zobaczyć was na tym balu!... — Biedny ojciec wzdychał, zdecydowany wyjechać rano, w sam dzień tłustego wtorku.
— Mam szaloną chęć — opóźnić jeszcze mój wyjazd...
Wymówił te słowa nieśmiało; ale przebiegła Ninetka, uzbrojona w każdej chwili macierzyńską przestrogą — odwodziła go nieznacznie od zamiaru: Na bal przyjść nie może, ani też one przedstawić się mu w hotelu w kostiumach. Zresztą, dziś lub jutro, wszystko jedno... „dłuższa tu twoja obecność, o której już wiedzą — byłaby powodem wielkich dla nas nieprzyjemności. Tak, ojczuniu! trzeba, żebyś wyjechał... Prezes Rémory ma być u ciebie, prosić o rękę Róży dla syna... niepodobna, ażeby Antym...
— Dobrze już! dobrze!... wyjadę...
Szorstki jego głos złagodniał pod tchnieniem uścisku i podziękowania starszej córki.
Oh, tak!... Róża kocha ojca... kocha go szczerze — bez obłudy — bez pochlebnych minek... Ninetka kocha go także — ale to dziecko jeszcze... cała pod wpływem matki i tej przeklętej angielki — tej zapamiętałej dewotki, która od pierwszego dnia wejścia do ich domu, poniewiera kreolem urodzonym w Paryżu: „leniwym, obojętnym, sceptykiem, pracującym dla teatru na zagładę dusz!“ Obłudna jej pobożność nie wpłynęła na Różę — ani też nie zniechęciły jej potwarze, rzu-