chęci porozmawiania z nim dłużej niż zwykle, ponieważ nazajutrz stanowczo miał odpłynąć okrętem „Sebastiani“.
— Jakiż czas okropny będziesz miał, ojcze, w drodze!... — odezwała się Róża, drżąc i dzwoniąc zębami z zimna. Ninetka nie pozwoliła się rozczulać — kto wie?... jeszcze do jutra daleko!... — Porwała ojca za rękę. — Biegnijmy... niepodobna stać na miejscu wśród tego wichru.
Burza upajała ją. Biegła pod wiatr, głowa wzniesiona, śmiejąc się do rozpuku z rozpryskujących się na wszystkie strony kropelek fal, które zwilżały jej twarz i ubranie. Nagle zatrzymała się. „Nie zapędzajmy się daleko, Różo — musimy dziś wrócić wcześniej do domu...“
Régis zaniepokoił się.
— Wcześniej?... dla czego?...
— Dziś próba szarady... w kostiumach... jutro nasze pierwsze przedstawienie.
Ogarnęła go złość — ale wnet opanował się. Chciał pozostawić córkom dobre o sobie wspomnienie i niczem nie zamącić chwili rozstania.
Wybąkał tylko z głębi zranionego serca:
— Bardzo mi to przykro!... Ostatni to nasz wieczór!...
— Biedny ojciec! — odezwała się Róża.
A Ninetka bez namysłu:
— Posłuchaj mnie, ojcze! Przybyłyśmy przed tobą — Róża może to potwierdzić... czekałyśmy na ciebie, co najmniej dwadzieścia minut...
Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/85
Ta strona została skorygowana.