moście. Odurzeni, pozostali we czworo w saloniku ciemnym, wilgotnym, opleśniałym, zarzuconym w nieładzie miskami. Drganie śruby okrętowej ustało. Statek kołysał się na prawo i na lewo w spokoju obudzającym obawę. Kuchcik, biały jak jego biret, uchylił drzwi i zawołał uczepiwszy się liny: „Maszt strzaskany!... Spróbują zaciągnąć żagiel, ażeby powrócić do Ajaccio“. Gwałtowne rzucenie się okrętu dopełniło grozy położenia: wszystkie prawie konie zostały okaleczone i musiano je powrzucać do morza. Biedne zwierzęta! poprzewracane — spętane — rżały i szamotały się, tworząc wśród pienistej bruzdy około statku, ścierwisko kołyszące się gęste i czarne.
Noc zapadała. Cudem i zręcznością „Sebastiani“, wypłynąwszy z przystani o sile pary, powrócił do Ajaccio z rozpiętym żaglem.
Wśród gęstej mgły, różowa jutrzenka zaświtała nad miastem w pełni jeszcze życia i ruchu; krzyki, światła, śpiewy, odgłos bębnów, rogów myśliwskich, dzwonków, trąbek — race, fajerwerki i cały gwar karnawałowy ostatniego wtorku, wrzał i kipiał wesołością na tle nuty basowej przeraźliwego ryku morza.
Régis, mając serce zasmucone i pełne wspomnień pożegnania, nie wiedział co przedsięwziąść. Pozostać na pokładzie okrętu wśród rozruchu naprawy statku, kałuży błota, stuku młotków, czy też pójść posilić się i przepędzić noc na lądzie wśród gwaru rozbawionego pospólstwa. Jedno nie warte było
Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/90
Ta strona została skorygowana.