drugiego. Po namyśle, zdecydował się na ostatnie. Będzie bliżej córek — ujrzy zdaleka jarzące światłem okna prefektury, a może szczęśliwym zbiegiem okoliczności, przyciśnie jeszcze do serca swoją Różę i swoją Ninetkę...
Brodził przez nadbrzeże wśród błota, odpływającego chwilami z rozpędzoną falą sinej barwy od świateł latarni. Nagle potrącił o człowieka idącego śpiesznie z paczką pod pachą.
— Co to ty?... de Fagan?... zkądże tu się wziąłeś, mój ty stary sławny?.. Sądziłem, żeś już odjechał.
— Widzisz — powróciłem!
Opowiedziawszy żywo swoją przygodę, zapytał:
— Ależ ty baronie, gdzie tak śpieszysz z tą paczką, jak terminator od krawca?
W istocie — dla tak znakomitego gentlemana, za jakiego się uważał Rouchouze — nieść wielki pakiet zawinięty w czarną lustrynę, było zupełnym brakiem szyku. Na domiar zakłopotania, baron przypomniał sobie nagle, że przy rozstaniu „z swoim starym sławnym“, nie zapłacił mu pięćdziesiąt do sześdziesięciu luidorów, przegranych w ostatniej partyi „écarté“.
— Słuchajno, mój drogi! jeżeli masz czas wolny, chodź do mnie na obiad... Po obiedzie pogramy kilka godzin w karty, bo banda przyjdzie po mnie bardzo późno...
„Banda“ — znaczyło ośmiu do dziesięciu młodych ludzi z kółka, którzy przebrani i w ma-
Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/91
Ta strona została skorygowana.