Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/93

Ta strona została skorygowana.

nach, na grzbietach wypłowiałych foteli i porozstawiane na popękanym marmurze konsoli. Dalej — roboty szydełkowe — małe dywaniki przed krzesłami i na posadzce wytartej i zniszczonej. Wszystko razem — zimne, sztywne — źle oświecone, niewygodne i zatrute wonią smażonej cebuli rozchodzącej się z kuchni. Śmiesznym był kontrast tego lichego urządzenia, wobec przesadnej postawy lokatora i majestatycznych ruchów Firmina.
Kamerdyner zdawał się więcej, niż jego pan być zakłopotanym. Niekontent z wtajemniczenia paryżanina w nędzę ich życia, usiłował ją pokryć, podwajając swoją usłużność i wytworną układność. „Obiad pana barona na stole“ wygłosił uroczyście — a tak niewłaściwie wobec sali jadalnej, brudnej, zimnej, bez firanek i z oknami wysokiemi, zarosłemi kurzem. Na stole, którego zastawa melancholicznie usposabiała — dymiła się zupa z cebuli, pomiędzy półmiskiem z gotowaną rybą i tradycyonalnym „bruccio“, bez czego nie obejdzie się obiad korsykański. Oh, tak!... Obiad pana barona na stole... ale jakaż lichota!... Nie przeszkadzało to jednak baronowi, poprawiać co chwila z zadowoleniem swój krawat i urwisosko mrugać oczami, opowiadając od rozpoczęcia aż do końca obiadu o swoich licznych miłostkach na wyspie, we wszystkich szczeblach towarzyskich.
— A propos! a Serafina?... — zapytał Régis, przechodząc do salonu, gdzie Firmin zastawił czarną