— Cóż tam słychać, gospodarzu Palombo?
— Nic dobrego, panie baronie...
I bardzo spokojnie mąż Serafiny począł opowiadać, że w Monte Rotondo, podczas burzy i gwałtownego deszczu, dwa najpiękniejsze z jego mułów, jakie posiadał, zaziębiły się i „knik“ zdechły! Należało zastąpić je innemi natychmiast, lub przerwać handel, co w tej porze dla niego i dla jego braci byłoby kompletną ruiną. Ale zkąd u licha wziąść tyle pieniędzy?... Pomyślał więc sobie... Serafina mówiła mu, że pan tak jest dla niej dobry!...
Podczas opowiadania — małemi swemi oczami, wtłoczonemi w fałdy skóry, jak u słonia, przypatrywał się chusteczce, zapomnianej przez Serafinę na poręczy fotelu, na którym siedział Rouchouze.
Pomimo słodyczy słów, głos Palomba stawał się coraz groźniejszy, niemal zuchwały.
Baron śledził jego spojrzenia i postępy złości — zaniepokojony owym jedwabnym gałgankiem, jak gdyby mąż zastał Serafinę w jego objęciach. Tracił przytomność i bełkotał przestraszony, wypytując wiele też dobry — poczciwy Palombo potrzebuje na zakupienie nowej pary mułów?
— Osiemset franków — ani mniej ani więcej! Tu mulnik, zachowawszy na stanowczą chwilę wielkie środki, wyciągnął rękę ku chusteczce — i zawołał tonem groźnym:
Strona:PL A Daudet Róża i Ninetka.djvu/96
Ta strona została skorygowana.