Obaj równego wzrostu, obaj zdawali się być jednego wieku. Tylko jeden z nich był blondyn, a drugi miał krucze włosy.
Blondyn nie nosił brody, a niebieskie oczy, blade jagody i twarz nadzwyczaj pogodna, — wszystko to razem wzięte nadawało mu melancholijny fizjonomję z który zresztą było mu bardzo dobrze.
Brunet miał oczy czarne, nosił faworyty i wąsy — a zapowiadał żelazne zdrowie.
Palił, — rozrywka od której wstrzymywał się drugi. Zresztą, taż sama słodycz na twarzy co i u drugiego towarzysza. Patrząc na tego dorosłego i silnego młodzieńca, nie trudno było domyśleć się iż jak wszystkie hojnie uposażone natury, gdy kogo pokochał to cała potęgą swojej istoty wszystkiemi fizyczneini siłami jak i duchowemi. Nie wiem, czy dobrze się tłomaczę: chcę powiedzieć iż był to jeden z tych ludzi których exystencyi nic nie krępuje: ani przyzwyczajenie, ani melancholia, ani nic wreszcie z tego, co zmusza ludzi do zajmowania się od czasu do czasu samemi sobą.
Blondyn nazywał się Edward Pereux; brunet nosił miano Gustawa Daumont.
Byli to dwaj koledzy z kollegium, uzupełniający wybornie jeden drugiego.
Edmund wychowany przez matkę, wdowę od trzeciego roku jego życia, miał wszystkie przyzwyczajeniu, powiem więcej wszystkie wymagania kobiece.
Gustaw, sierota od dzieciństwa, wychowany był
Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/11
Ta strona została przepisana.