skierowała się w stronę ulicy Lille, gdzie i spotkała Edmunda.
Kiedy weszła, panna Devaux znajdowała się w gabinecie ojca, którego przychodziła co rano uściskać nieodrywając wszakże od pracy.
— Antonino, zawołała pani Aniela, jakaś panienka chce się z tobą widzieć.
— Jak się nazywa? spytała Antonina.
— Powiedziała mi, iż nie jest ci znaną; trzyma jakieś pudełko w ręku.
— Ab! to powno jaka modniareczka! No dobrze! chodźmy porobić sprawunki na lato.
Pan Devaux uściskał swoją córkę i wziął się na nowo do pisania książki nad którą od dwóch lat pracował a która miała objaśnić medycynę w kwestyi rzeczywistych klęsk ludzkiego rodzaju.
Antonina pobiegła do swego pokoju.
— Gdzież jest ta panna, która się ze mną chce widzieć?
— Czeka w przedpokoju, — odpowiedziała pani Aniela.
— Proś ją.
Nichetta weszła.
Panna Devaux spostrzegłszy ją, nic mogła się powstrzymać od podziwiania ślicznéj główki modniarki, — podziwienie, które niezręcznie ukryte nie uszło uwagi naszéj przyjaciółki.
— Czy panna Devaux?... spytała Nichetta.
— Ona sama, — odpowiedziała Antonina.
Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/130
Ta strona została przepisana.