I to ona dała pannie mój adres?
— Ona sama.
— To szczególne.
— A to dla czego?
— Moja Anielo, rzekła Antonina zwracając się do swojej guwernantki, — w miejsce odpowiadać wprost Nichecie, bądź tak dobrą i wyświadcz mi małą przysługę, którój od kogo innego domagać się nie mogę.
— Jaką przysługę?
— Idź do mojéj szwaczki i powiedz jéj, że zamiast niebieskiéj sukni, którą jéj zrobić poleciłam pragnęłabym mieć różową suknię, — jeżeli jeszcze nie zapóźno.
— Idę, idę, rzekła Aniela, daleka od domyślania się, dla czego tak ni ztąd ni zowąd Antonina nagle przełożyła suknię różową nad niebieską.
— To trochę daleko, zaczęła Antonina, — ale nie usiądziemy do stołu bez ciebie.
Te ostatnie słowa zdawały się pochlebiać pani Anieli, która też natychmiast włożyła kapelusz, chustkę i wyszła.
— Mogłabym wprawdzie posłać służącego, rzekła po cichu Antonina ale lękam się, aby nie popełnił jakiéj niezręczności.
— Masz słuszność.
— Anielo, — lubisz ty czepeczki?
— Dla czego?
— Czy lubisz je?
— O, i bardzo.
— To wszystko, co chciałam wiedzieć.
Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/132
Ta strona została przepisana.