Kiedy Nichettą zjawiła się rano u Antoniny, nie spodziewała się nigdy aby jéj odwiedziny wywołały takie następstwa. Przybywszy ufająca i radosna w celu dowiedzenia się czy Edmund miał szanse téj miłości, powróciła do domu smutna i wzruszona, dowiedziawszy się, iż młody chłopiec dotknięty był jedną z tych chorób, które życie ludzkie na szwank wystawiają.
Nicheta była przerażoną. Choroba, obawa, smutek, tak mało miały z nią wspólnego, iż umysł jéj został jakby otumaniony tem co jéj panna Devaux powiedziała.
Pytała się sama siebie, co powie Edmundowi jak skoro on przyjdzie o drugiéj po wiadomości. Była chwila, że chciała uciekać. Widziała wszystko w najczarniejszych kolorach. Lękała się uczynić kroku bez poradzenia się Gustawa.
To téż, cała jeszcze przejęta tem co jéj powiedziała panna Devaux, wzięła pióro do ręki i skreśliła te słowa do Daumonta:
„Kochany Gustawie! Jak tylko otrzymasz ten list, przyjdź natychmiast do mnie; nasz przyjaciel Edmund, potrzebuje więcéj dziś jak zwykłe obecności swoich przyjaciół. Przypominasz sobie, iż widując cię często smutnym, pytałam o powód niehumoru. Odpowiadałeś mi wtenczas iż lękałeś się nieco o jego zdrowie; żeś go słyszał kaszlącego kilkakrotnie, że jego ojciec umarł w trzydziestym roku życia, i że im bliższym był Edmund