jak dziecko, Bliska moja śmierć uczyni mnie starszym w jéj oczach. Będzie sluchała moich rad. Uczucie moje będzie prawie ojcowskiem. Jéj mąż nie będzie mógł być o mnie zazdrosnym, od chwili w któréj pozna czem jestem. Tak, to lepsze, — nie ożenię się nigdy. Ci tylko doświadczać będą boleści po mojéj śmierci, których natura postawiła obok mnie. Tak więc, nie pozbawię matki moich ostatnich lat; będę należał wyłącznie tylko do niéj i umrę w jéj objęciąch”.
W ten sposób rozumował Edmund, tak dalece bowiem czuł potrzebę zająć czemśkolwiek swój przygnębiony umysł; poczem wyszedł do p. Devaux, w rzeczywistości zaś, aby spotkać gdzie Antoninę.
Podczas gdy to się działo, Gustaw biegł w stronę ulicy Lille, pytając się sam siebie przez drogę, pod jakim pretekstem pojawi się u panny Devaux.
„W kążdym razie, mówił sobie, muszę z nią pomówić, a, zdaniem mojem, droga otwarta jest najlepszą drogą. Jdzie tu o szczęście Edmunda”.
Przybywszy na ulicę Lille, zaanonsował się u pana Devaux.
— Powiedz pannie Devaux, rzekł służącemu, który mu drzwi otworzył, że proszą ją na chwilkę rozmowy do salonu.