— Pan Edmund Pereux.... nie znam tego pana, rzeki doktór — nieprzypominając już sobie odwiedzin młodego człowieka.
— Masz krótką pamięć, rzekła Antonina wyciągając rękę i pokazując bilet wizytowy.
— Ten młody człowiek, który przychodził do mnie po poradę przed dwoma dniami?
— On sam, ojcze.
— I on cię kocha?
— Tak.
— Od dawna?
— Od chwili w któréj mnie zobaczył.
— A zobaczył cię?
— Przed czterma dniami.
— I ty go także kochasz?
— Nie mniéj od niego.
— Od tego samego czasu?
— Tak, ojcze.
— Jesteś szalona, moje dziecko.
— Przysięgam ci ojcze, że mam zupełną przytomność umysłu.
— Wiesz — że, że nie możesz być żoną p. Pereux.
— A to dla czego?
— Ponieważ pan Pereux umrze najdaléj za trzy lata, ponieważ ja o tém wiem dobrze, a, wiedząc o tém, nie mogę oddawać mojéj córki człowiekowi, który ją potrzech latach pożycia pozostawi wdową, obarczoną dziećmi dotkniętemi tą samą chorobą co i on. Powiedz, że wszystko to jest dzieciństwem i nie mówmy więcéj o tém.
Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/179
Ta strona została przepisana.