— Nic nie jest większéj wagi nad to, odrzekła Antonina, i nie inny powód tylko ten sam, który cię nakłania do odmówienia mu mojéj ręki, mnie nakłonił do kochania go.
— Nie rozumiem cię.
— To bardzo proste, mój ojcze. Pan de-Pereux kocha mnie. Wiem równie dobrze jak ty, iż więcéj jak trzy lata żyć nie będzie; pragnę więc zostać jego żoną, aby mógł być szczęśliwym przez te trzy lata ostatnie.
— I ty myślisz, że ja przystanę na to poświęcenie?
— Trzeba będzie koniecznie mój ojcze.
Nie tylko że nigdy jeszcze w życiu Antonina nie rozmawiała w ten sposób ze swoim ojcem, ale nigdyby on nawet nie przypuszczał, aby mogła się ona zdobyć na tyle stanowczości i siły woli.
— Trzeba się będzie zgodzić, powtórzył, a to dla czego?
— Ponieważ od godziny jestem jego narzeczoną. Patrz, mój ojcze, rzekła wyciągając rękę, nie mam już Pierścionka mojéj matki, — dałam mu takowy przyrzekając, iż nigdy należeć nie będę do innego. Nie ma się czasu do stracenia mój ojcze, kiedy się kocha człowieka, który ma trzy lata do przeżycia z kobietą, którą zaślubi.
— I ty to wszystko urządziłaś w ciągu trzech dni?
— Wciągu trzech minut, mój ojcze.
— I mogłaś że ty przypuszczać, iż ja się zgodzę na to małżeństwo?
— Dla tego właśnie, żem przypuszczała iż się będziesz opierał, dałam mu ten pierścionek i przyrzeczenie.
— Póki ja żyję, nie będziesz żoną p. Pereux.
Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/180
Ta strona została przepisana.