a smutek ten, jak wszystkie podobne jemu, znikał pod wpływem jéj spojrzeń.
Co do Antoniny, to była ona tak szczęśliwą, jak tylko istota ludzka szczęśliwą być może. Od chwili w któréj poszła za mąż, zdawało jéj się iż dusza jéj zamieszkiwała świat nowy, — oddychała świeżem powietrzem, pełnem nieznanych woni, jak gdyby dla niéj wyłącznie stworzonych. Ta ciągła miłość, któréj była przedmiotem, a która jéj się niedawno przed tem objawiła, przysposobiła całą jéj istotę do gorących wymagań życia.
Antonina była gnana życiem jak obłokiem.
Wszystko około niéj było słodkiém, posłuszném promieniejącém. Jak łabędź przesuwała się w lazurze, a kiedy czasami, na podobieństwo męża swego, zaczynała lękać się przyszłości, ojciec uspokajał ją słowami:
— Miéj nadzieję, wszystko pójdzie dobrze.
Ale smutne myśli powracały bardzo rzadko; życie jéj bowiem płynęło we mgle radości podobnéj de téj mgły porannéj, co zstępuje ze świtem na ziemię i przez chwil kilka zasłania najbliższy oku horyzont.
Czy myślicie, że może sobie kto powiedzieć:
„Tyle albo tyle mam jeszcze do przeżycia; przeżyję ten czas najszczęśliwiéj, a skoro śmierć nadejdzie, zastanie