— Mam pewny sposób; — zawołał nagle Edmund, obejrzawszy się po za siebie.
— Jaki?
— Zaraz się o nim dowiesz. To powiedziawszy przystąpił do odźwiernéj z zapytaniem: w tym domu jest podobno mieszkanie do najęcia?
— Tak, panie.
— Od frontu czy od tyłu?
— Od frontu.
Wypytawszy się o szczegóły, rozkład i o cenę, Edmund dodał:
— Takiego właśnie mieszkania poszukuję — pokażcie mi je moja pani.
Spodziewał się spotkać jeszcze z młodą dziewczyną. Nadzieja go zawiodła. Ograniczył się więc do zapytań.
— Wszak to tu mieszka pewien pan z młodą córką? dorzucił niby obojętnie, udając, że zwiedza apartament, który go nic a nie nie nie obchodził,
— Pan Devaux? zapytała odźwierna.
— Zdaje mi się że tak; pan Devaux. Jego córka może miéć szesnaście lub siedmnaście lat; ma na imię Juljanna, jeżeli się nie mylę.
— Nie panie, jéj imię: Antonina. Dopiero co powróciła ze swoim ojcem.
— Aha, aha; teraz sobie przypominam; tak, tak, on się nazywa Devaux. Żona mu umarła, nieprawdaż? dorzucił Edmund na ryzyko.
— Tak panie, będzie temu dwa lata.
Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/24
Ta strona została przepisana.