mówić i to częstokroć mimo woli, to co usta zamykają starannie.
Są to te spojrzenia które widzą rodzice, — którzy są obecni na to aby wszystko widzieli i czuwali nad swojém dzieckiem.
Otóż, rozmawiając o pogodzie i deszczu z Laurencyą, Gustaw patrzył na nią takim wzrokiem, jakim spogląda człowiek, który o czem innem myśli niż mówi.
Pewnego dnia pani Mortonne zapytała się pani Pereux:
— Czy p. Gustaw Daumont jest przyjacielem pani syna?
— Kolegą z kolegjum, — odpowiedziała p. Pereux.
— Z dobréj familji?
— Z wybornéj.
— Czy rodzice jego żyją jeszcze?
— Nie; jest sierotą.
— Czy ma majątek?
— Około dwudziestu tysięcy liwrów rocznego dochodu, co jest rzeczą nie małą dla chłopca.
— Jaki jest jego charakter? Zaraz pani powiem dla czego o to wszystko pytam.
— Charakter jego jest taki jakiście u niego poznali; jest dobry, z sercem, — kocham go tak jak własnego syna.
— Dziękuję, kochana pani Pereux, powiem to wszystko memu mężowi.
— Cóż tu się takiego dzieje?
— Dzieje się to... że p. Daumont smoli cholewki do Laurencyi, że jest ona w wieku odpowiednim do zamąż
Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/273
Ta strona została przepisana.