Edmunda. Codziennie zdrowie chorego polepszało się; usta jego krwią nabiegały, gorączka ustąpiła, sen stał się spokojnym. Jedynie na umyśle pozostał słaby cień melancholii, ostatniéj pozostałości ustępującego zła.
Pewnego poranku, we cztery miesiące po przybyciu do Nicei, rzekł Devaux do Edmunda:
— No, teraz już jesteś wyleczony; powracam do moich chorych, których porzuciłem dla ciebie.
Edmund i Antonina zamienili spojrzenia.
— Niczego nie mamy się już obawiać? zapytała młoda kobieta.
— Niczego — zapewniam cię.
— Edmund nie potrzebuje się zatem już więcéj lękać powietrza Paryża jak Nicei?
— Nie.
— Któż więc nam brom powrócić razem z tobą.
— Byłoby mi to bardzo przyjemnem, moje dzieci.
— Nie przecież nas tu nie zatrzymuje, — ani Gustawa ani jego żony; nie rozłączymy się zatem z panem — zawołał Edmund — może by to bowiem jąkie nieszczęście na nas sprowadziło.
— Zatem, jedźmy wszyscy.
— A więc zobaczę mój maleńki pokoik, zawołała Antonina, rzucając się na szyję mężowi; ten pokój w którym się kochaliśmy tak serdecznie, i gdzie się nigdy kochać nie przestaniemy — nie prawdaż?
Pocałunek był odpowiedzią.
Zostało ułożonem, iż państwo Gustawowie zamieszkają w tym samym domu co Edmundowie, jeżeli to
Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/316
Ta strona została przepisana.