Mogła mieć lat trzydzieści dziewięć, a wydawała się co najwięcéj na trzydzieści dwa. Była jeszcze piękną, a choć podobna do Edmunda, wyglądała raczéj na jego siostrę niż na matkę.
Ubrana była z pewną niemal kokieterją, w prześliczną muślinową suknię, a na głowie miała jeden z tych malutkich czepeczków z koronek i wstążek, jakie kobiety umieją przymocowywać na głowie, niewiadomo doprawdy w jaki sposób.
Skoro Edmund wszedł, pani Pereux spojrzała nań oczami pełnemi słodyczy, a uśmiech radości ukrasił jéj usta. W uśmiechu tym, było coś więcéj nad czułość, — była w nim prawie miłość.
Postaramy się tu wykazać, czem była ta matka dla swego syna. W szesnastym roku życia, pani Pereux wyszła za mąż. W siedmnastym miała już Edmunda, a zaledwie doszła do dwudziestu, kiedy utraciła męża.
Początkowo kochała swego męża z obowiązku, potem z przyzwyczajenia, nareszcie z życzliwości. Płakała po nim serdecznie kiedy umarł, — i wbrew wszystkim młodym wdowom, nie myślała ani o nowem małżeństwie, ani téż nawet o korzystaniu z wolności, jaką jéj dawało wdowieństwo. Była z tem wszystkiem piękną, bardzo piękną — i nie zbywało jéj nigdy na pretendentach. Pretendenci jednak wszyscy byli oddaleni.
Tymczasem w latach, jakie miała p. Pereux, koniecznością niemal jest, aby ta potrzeba kochania, którą Bóg wlał we wszystkie młode i szlachetne serca, odbiła się
Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/33
Ta strona została przepisana.