— Nie chcę tego, ale pragnęłabym abyś pozostał z naszemi przyjaciółmi przybyłemi tuobchodzić trzecią rocznicę.
— Zapomniałem że to dziś jest rocznica.
— Już! więc ty mnie nie kochasz Edmundzie?
Edmund wziął do ręki kapelusz.
— Jeżeli zatrzymujesz mnie dla tego, abyś odegrała jakąś scenę uczuciową, to nie bardzo przyjemne.
— Idź mój przyjacielu, to ja nie mam racyi, Uściskaj mnie. Tak więc za godzinę?
— Za godzinę.
Antonina uśmiechnęła się mężowi, który wyszedł.
— Nie powróci aż o północy — wyszeptała.
— Co ci jest moje dziecko, zapytała jéj pani Pereux zdajesz się być smutną.
— Nic mi, nic, moja matko, odpowiedziała Antonina, nic, istotnie.
— Martwi cię, że Edmund za często wychodzi? Nie opuściłby cię, gdyby nie wiedział, iż nie pozostaniesz samą, i że my tu jesteśmy. Wszyscy młodzi ludzie są tacy. Pomyśl, iż ma on dopiero dwadzieścia sześć lat, a w wieku tym ludzie potrzebują rozrywek.
Cokolwiekby nie było, zawsze pani Pereux usprawiedliwiała swego syna. Szczęście i zdrowie Edmunda oto wszystko o czem marzyła; nie przed nią przeto mogła się z żalami rozwodzić Antonina, ona wiedziała, iż źleby trafiła.
Gustaw, komendant, pani Mortonne i doktór, zajęli miejsce przy zielonym stoliku, rozpoczynając partyjkę wistą. Choć nie bawiła ta gra Daumonta, bawiła ona
Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/332
Ta strona została przepisana.