dyś odczytałem list pisany przezemnie do niéj gdym się dowiedział o jéj na małżeństwo przyzwolenie, i znalazłem go... śmiesznym. W przeciągu jednego roku, czy dwóch lat wydałem całą summę szczęścia jaką otrzymałem od Boga, a kiedym się upewnił że żyć jeszcze długo mogę, znalazłem się w położeniu człowieka zrujnowanego przez swoje długi. Nareszcie, — jeżeli chcesz bym ci nie nie ukrywał, powiem, iż są dnie, dnie częste kiedy się nudzę i zmuszony jestem szukać u innych kobiet rozrywek, których nie znajduję u mojéj żony; wiem że mnie Antonina kocha, że jest piękną i poświęconą, że jéj zawdzięczam życie, że umarłaby jutro gdybym ja dziś umarł; czczę ją jak świętą, błogosławię jak moją matkę, ale to smutne, nie kocham jéj i zdaje mi się iż nie kochałem jéj nigdy.
— Biedna Antonina! zawołał Gustaw.
— Żałuję ją równie jak i ty, odrzekł Edmund.
— Ale, przynajmniéj, jesteś też szczęśliwym?
— Czy chcesz wiedzieć prawdę?
— Chcę.
— Oddałbym całe moje życie za drugie takie sześć miesięcy, jak te, które nastąpiły po mojem małżeństwie.
Przybyli razem na ulicę des Trois-Freres.
Gustaw był wzruszony i smutny, Edmund od czasu do czasu pocierał ręką czoło, jak człowiek, któryby chciał od siebie oddalić myśl gnębiącą.
„On ma racyę, mówił do siebie Gustaw. Życie jest już takiem, iż trzeba z żalem porzucać to co się kocha! Nie wiem czy mam prawo czynić wyrzuty Ed-
Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/338
Ta strona została przepisana.