Pleć miała białą jak mleko, nos cokolwiek zadarty, usta różowe jak wiśnie, dwa małe wdzięki obok nich i znaczek na lewem policzku. Ale co w niéj było najwięcéj uderzającego obok wielkich oczów i czarnych brwi, to włosy złote jak zboże, jak gdyby promień słońca wiecznie je oświecał, a które ułożone w lekkich puklach na około głowy, nadawały jéj charakter zupełnie oryginalny.
W finezyi i ruchliwości jéj fizjonomji, było coś powiemy — kociego.
Mimowolnie Gustaw zatrzymał się, dla podziwiania téj ślicznéj twarzyczki, na którą patrząc możnaby rzec że to chyba obraz zstąpił z płótna wlawszy w siebie życie dla miłości jakiego Pigmaljona.
Kobieta ta mogąca mieć ośmnaście lub dziewiętnaście lat wieku była mała, uśmiechnięta, lekka, zgrabna i kokieteryjna.
Przechodząc tak w ciągłych wahaniach od sklepu do sklepu, namyśliła się iż trzeba nareszcie zdecydować się na cośkolwiek i dla tego to przystanęła wkrótce przed jedną z przekupek, ani mniéj ani więcéj uprowidowaną w kwiaty, jak każda z jéj towarzyszek.
Gustaw zatrzymał się również, jak gdyby miał zamiar coś kupić.
— Co kosztuje ten krzaczek róży? spytała młoda kobieta, wyciągając malutką rączkę w rękawiczce, ku jednéj z doniczek kwiatów symetrycznie poustawianych w szeregu — nadając głosowi swemu harmonijną intonację.
Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/45
Ta strona została przepisana.