— Jak przepędziłeś dzisiejsze rano? spytała pani Pereux swojego syna, kiedy pocałowawszy ją w rękę, siadł swoim zwyczajem u jéj nóg na ławeczce.
— Jak zwykle, moja matko, przechadzałem się z Gustawem.
— Dla czego Gustaw nie przyszedł mnie odwiedzić?
— Poszedł na ulicę Grodot, ale dziś w wieczór będziemy go mieli u siebie.
— Co ci jest? spytała pani Pereux, — masz zafrasowaną minę.
— Zgadujesz więc wszystko, moja matko.
— Co ci się stało?
— O, nie lękaj się; nic niebezpiecznego, — bardzo pospolita awanturka.
— Opowiedz że mi ją przecie.
Pani Pereux zaczęła na nowo swoją robótkę, przygotowując się do słuchania.
Edmund opowiadał jéj wszystko w porządku w jakim postępowały wypadki po sobie zrana.
— Jest — że piękną ta młoda panienka? spytała matka po chwili.
— Zachwycająca.
— Blondynka?
— Brunetka,
— Uwielbiać cię będzie, jak pozna.
— Któż ci to powiedział? — maja matko.
— Byłoby pięknie, gdyby nie chciała kochać mega Edmunda! Ale bez niedorzeczności mój synu.
— Jakież niedorzeczności mogę robić?
Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/52
Ta strona została przepisana.