że Edmund może być dotknięty tą samą chorobą co jego ojciec, który umarł niedoszedłszy trzydziestu lat wieku.
— Ażeby przekonać panią, jak dalece obawy jéj są czczemi, pozwoli pani dać sobie radę.
— Mów kochany Gustawie.
— Nigdy pani nie pytałaś swego doktora o Edmunda?
— Nigdy.
— A więc, na pani miejscu, pozwoliłbym iść mu do pana Devaux, a nazajutrz odwiedziłbym sam tego doktora i zapytał go o prawdę.
— A gdyby potwierdził moje obawy? O nie, wołg wątpić. Prawda zabiłaby mnie. Lękam się tak bardzo aby obawy moje nie były uzasadnionemi, że gdyby przypadkiem jutro Edmund zachorował, nieśmiałabym posłać po doktora, w strachu, aby z tą straszną zimną krwią nauki, nie powiedział mi tego, czemu dotąd jeszcze pa szczęście nie wierzę.
— Zrobię więc wszystko co będzie w mój mocy, aby Edmund nie poszedł jutro do pana Devaux.
— Dziękuję ci.
— Nie ręczę jednak za skutek, albowiem zdaje mi się że postanowił on kontynować awanturę dzisiejszego poranku.
— Próbuj tylko.
W kilka chwil po tem, wszedł Edmund, przynosząc książkę któréj potrzebowała jego matka. Wszedł tak wesoło, że powrót jego zdawał się zadawać kłamstwo rozmowie prowadzonéj podczas jego nieobecności.
— Tyś biegł, rzekła mu matka.
Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/58
Ta strona została przepisana.