Powiedzieliśmy już byli poprzednio, że pomimo téj nowéj żądzy miłości, Edmund nie kochał jeszcze, nie dla czego innego jak dla tego, że dla zamknięcia czystego uczucia, pragnął czystego naczynia.
Powtarzamy, iż wiele młodych dziewcząt przesunęło się przed jego oczyma, ale żadna z nich nie wywarła na nim takiego wpływu jak Antonina.
Edmund przybył na ulicę Lille, i nie bez wielkiego wzruszenia zadzwonił do drzwi doktora.
Służący otworzył mu.
— Czy pan Devaux jest w domu? zapytał Edmund.
— Przyjmuje pacjentów, odrzekł zagadniony, — jeżeli jednak pan chce chwil kilka zaczekać w sali, to przyjdę go zawiadomić jak skoro tylko doktór będzie wolny.
Edmund wszedł do staroświeckiego salonu, umeblowanego na sposób Cesarstwa, z wielkiemi drzwiami o staroświeckich żaluzjach.
Zegar ścienny wyobrażający Sokratesa pijącego cykatę, kandelabry o lwich szponach, fotele o głowach sfinxowych, rysunki takie jak Belizaryusz, Homer i Hipokrates odrzucający podarki Artaxerxesa, ekranik i poduszka haftowana zapewne przez pannę Devaux, pułka zapełniona książkami, lustro bronzowe, jedna konsola między dwoma oknami a druga między drzwiami na któréj znajdowała się gruppa wyobrażająca Apollina ze swe-