— O cóż więc chodzi?
— To bardzo proste; jestem chory, albo raczéj cierpiący, a nie mogę oznaczyć ani miejsca ani przyczyny złego.
Doktór chwil kilka przyglądał się uważnie swemu pacjentowi, poczem zapytał.
— Nie cierpisz pan bólu żołądka?
— Czasami.
— A ból głowy?
— Od czasu do czasu.
Edmund odpowiadał jak to mówią na chybił trafił, aby coś mówić. Pan Devaux badał daléj
W tej chwili ciekawa Antonina przyłożyła swoje ucho do drzwi pokoju ojca, aby usłyszeć rozmowę prowadzoną wewnątrz, — usiłowanie chybione, bo nic nie usłyszała.
— Pokaż pan rękę, — rzekł doktór.
Edmund ściągnął rękawiczkę i podał dłoń p. Devaux. Lekki uśmiech przesunął mu się po ustach, kiedy pomyślał, że doktór na seryo traktuje chorobę.
— Czy nie przechodziłeś pan nigdy, jakiéj wielkiéj choroby? — spytał Devaux.
— Nie panie.
— Męczy pana czasami katar?
— Tak jest; niekiedy kaszlę.
— Częstych potów pan nie doświadczasz?
— Owszem panie, — odrzekł Edmund, uszczęśliwiony iż może nareszcie dać twierdzącą odpowiedź co do szczegółu, który mu się zdawał małoznacznym.
Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/65
Ta strona została przepisana.