— Prowadzisz pan regularne życie?
— Bardzo — panie.
— Wybryków nie pozwalasz sobie nigdy?
— Nigdy.
— Masz pan rację. Rodzice pańscy żyją?
— Nie panie; mój ojciec umarł.
— Nie wie pan na jaką chorobę?
— Trzy lata miałem, kiedy go utraciłem.
— Nie przypominasz pan sobie żadnéj okoliczności jego śmierci?
— Nie, panie.
— Matka nic ci nigdy o tém nie wspominała?
— Unika wszelkiej okazyi rozmawiania ze mną o śmierci mego ojca; kocha mnie bardzo i lęka się zasmucić.
— Pozwolisz mi pan dokładniéj przekonać się o stanie jego zdrowia, — rzekł doktór powstając z fotelu.
— I owszem, — odpowiedział Edmund.
— Zdejm pan tużurek, kamizelkę i krawat.
Edmund spełnił życzenia eskulapa.
Natenczas pan Devaux odwinął jego koszulę, uderzył go kilka razy młoteczkiem po piersiach, przyłożył ucho do grzbietu i słuchał podczas gdy oddychał.
— Spisz pan niespokojnie?
— Czasami.
— Budzisz się czasami z potem na czole, jak gdybyś szybko biegał?
— Wistocie.
— Nigdy nie plułeś pan krwią?
Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/66
Ta strona została przepisana.