Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/84

Ta strona została przepisana.

— Widziałeś się z panem Devaux? pytał cokolwiek uspokojony Gustaw.
— Rozumie się; przecież nie dla czego innego wychodziłem.
— I cóż on ci powiedział?
— I cożeś chciał aby mi powiedział? Przepisał mi tę oto receptę.
Gustaw schwycił receptę i przeczytał ją. Zawierała ona zwykły leczniczy środek, jaki używa się prawie zawsze na mało-znaczące choroby.
Gustaw odetchnął.
— Chodźmy na śniadanie, rzeki po chwili, twoja matka nas czeka.
— Chodźmy; powiedz jednak, coś miał mi tak ważnego do powiedzenia, zalecając widzieć się z tobą przed mojem wyjściem?
Gustaw zmięszał się nieco.
— Chciałem zaprosić cię na obiad, rzekł tak sobie.
— A to gdzie?
— Do Nichetty.
— Dziś?
— Dziś.
— Zgadzam się chętnie. Czy to wszystko?
— Rozumie się.
— A więc będziemy na obiedzie u Nichetty?
— Dobrze, zaraz po śniadaniu, pójdę ją uprzedzić aby liczyła na nas.
Dwaj młodzi ludzie udali się do pani Pereux.