— Czy pójdzie dziś mój syn do doktora? spytała pocichu Gustawa.
— On już tam był, — odpowiedział Daumont.
— Oh! mój Boże! westchnęła młoda matka.
— Uspokój się pani, o Edmunda lękać się nie trzeba.
— Co mu powiedział doktór?
— Przepisał mu pieczeń z rożna i wino Bordeaux, rzekł Gustaw uśmiechając się — jestto rada człowieka, który nie wie sam co ma radzić.
— Dziękuję mój przyjacielu, odpowiedziała uspokojona p. Pereux ściskając rękę Gustawa.
— Co państwo tak mruczycie sobie? zawołał Edmund, którego uwagi nie uszła cicha rozmowa matki z Gustawem; czy nie znajdujesz kochana matko, że Gustaw ma dziś jakąś dziwną minę?
— Pytałem się twojéj matki, rozpoczął Gustaw czy to jéj nie będzie przeszkadzać, że zabiorę cię dziś z sobą na obiad.
— A ja odpowiedziałam Gustawowi, że to co tobie robi przyjemność nigdy mi nie przeszkadza, — dorzuciła p. Pereux, biorąc w swe ręce głowę Edmunda i ściskając ją z całéj siły.
Można było swobodnie rozmawiać o wizycie u doktora, ponieważ wszyscy byli już co do niej uspokojeni — to też sama p. Pereux prosiła Edmunda aby jéj wszystko opowiedział, co on natychmiast uczynił, — tyle bowiem już doświadczał przyjemności w rozmawianiu o tem co dotyczyło Antoniny.
Po śniadaniu, Gustaw zostawił Edmunda z matką
Strona:PL A Dumas Antonina.djvu/85
Ta strona została przepisana.