Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1004

Ta strona została przepisana.

— Panowie — wykrzyknął wtedy Taciturne — przekonajcie się, że na próżno czekamy, sami więc weźmy się do dzieła; czas nagli i prowincye nie są w nic zaopatrzone, trzeba coś liczyć na wyższe talenty, ale przedewszystkiem na samych siebie. Radźmy więc panowie.
Jeszcze nie skończył, gdy drzwi sali uchyliły się i sługa ratuszowy w nich się ukazał, wymawiając jeden wyraz, który stanął za tysiąc.
— Jego książęca mość.
W głosie tego człowieka, w radości, której ukryć nie mógł spełniając swój obowiązek, można było czytać zapał ludu i ufność w tego, którego pełnym uszanowania zagadkowym wyrazem oznaczano;
„Jego książęca mość”.
Zaledwie ten drżący od wzruszenia głos ucichł, aliści wysoki i rozkazującej postawy mężczyzna, odziany z wdziękiem w płaszcz, który go całego okrywał, wszedł do sali i grzecznie wszystkich obecnych powitał.
Na pierwszy rzut dumnego i przenikliwego oka, odróżnił księcia wśród jego oficerów, przystąpił ku niemu i podał rękę.
Książę uścisnął tę rękę z uczuciem i prawie z uszanowaniem.
Jeden drugiego nazwał księciem.