Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1017

Ta strona została przepisana.

— Czy słyszycie!... — zawołał Taciturne — flota francuzka spłonie cała.
— Tak, cała — odrzekł nieznajomy — nie będą mieli sposobu do odwrotu ani morzem, ani lądem, bo jednocześnie rozerwiecie tamy Malines, Berchem, de Lierre, Duffel i antwerpską. Naprzód przez was odparta, następnie ścigana rozerwanemi tamami, otoczona ze wszystkich stron niespodziewanem i coraz powiększającem się morzem, armia francuzka zostanie utopioną zgładzoną i zniszczoną.
Oficerowie wydali okrzyk radości.
— Jedna jest tylko niedogodność — odezwał się książę.
— Jaka? — zapytał nieznajomy.
— Taka, że potrzeba przynajmniej dnia czasu dla wysłania rozkazów, tymczasem zaledwie mamy tylko godzinę.
— Wystarczy — odpowiedział ten, którego nazywano Jego książęcą mością.
— Kto uwiadomi flotę?
— Już uwiadomiona.
— Przez kogo.
— Przezemnie. Gdyby ci panowie niechcieli mnie słuchać, kupił bym ich.
— A Malines, Lierre, Duffel?...