miony trzask, zapach siarki rozszedł się w powietrzu.
Błyskawica oświeciła jego umysł; pobiegł do jednych drzwi, które uchylił... wnętrze statku gorzało.
W tej samej chwili, krzyk: na okręty! na okręty! rozległ się na całej linii.
Każdy spieszniej powracał niż przyszedł: Joyeuse jak pierwszy wszedł, tak zeszedł ostatni.
Kiedy dosięgał ścian swojej galery, płomień objął pomost okrętu.
Wtedy jak dwadzieścia wulkanów wybuchnęły płomienie; każdy okręt, każda łódź, każdy statek był kraterem otwartym.
Flota francuzka zdawała się panować nad przepaścią ognistą.
Dano rozkaz przecinać liny, rwać łańcuchy, łamać haki. Majtkowie rzucili się do prący, jak ludzie przekonani, że od pośpiechu ocalenie zależy.
Ale praca była ogromna; może byliby się uwolnili od haków rzuconych przez Flamandczyków, ale trzeba było łamać haki rzucone na statki flamandzkie.
Nagle dwadzieścia wystrzałów dało się słyszeć.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1026
Ta strona została przepisana.