przed nim wołając radośnie: Jego książęca mość! Jego książęca mość!
Joyeuse i jego marynarze czuli, że nieprzyjaciel łamie się; usłyszeli te wołania i nagle ujrzeli się wobec nowego wojska, które jakby cudem się pojawiło.
Joyeuse pchnął konia ku rycerzowi czarnemu i obadwa spotkali się z zaciętością ponurą.
Za pierwszem starciem iskry sypnęły z mieczy.
Joyeuse ufny swej zbroi i sztuce robienia bronią, ciążkie zadawał razy, które zręcznie odpierano.
Jednocześnie, raz przeciwnika dotknął jego piersi i poślizgując się po zbroi, wydobył kilka kropli krwi z ramienia.
— A!... — zawołał młody admirał czując ostrze żelaza, ten człowiek jest francuzem, a co więcej u jednego ze mną nauczyciela bronią robić się uczył.
Na te słowa, ujrzano jak nieznajomy, odwrócił się.
— Jeżeliś Francuz — zawołał Joyeuse — jesteś zdrajcą; bo walczysz przeciw twojemu królowi, twojej ojczyźnie i twojej chorągwi.
Nieznajomy nieodpowiedział, tylko zawrócił i wściekle napadł na Joyeusa.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1032
Ta strona została przepisana.