Ale tym razem, Joyeuse wiedział z jakim mieczem ma do czynienia. Odbił więc kilka razów zadanych zręcznie i wściekle.
Nieznajomy uczynił ruch do odwrotu.
— Patrzaj — zawołał Joyeuse — co się robi walcząc za swego króla i kraj; wtedy serce czyste i wierna ręka nie potrzebują hełmu i przyłbicy.
I zdzierając z głowy hełm, rzucił go, odsłaniając piękną i szlachetną głowę, której oczy błyszczały dumą i młodością. Czarny rycerz zamiast odpowiedzieć lub iść za danym przykładem, jęknął ponuro i wzniósł miecz nad głową przeciwnika.
— A!... — zawołał Joyeuse osłaniając się od napaści, dobrze powiedziałem, jesteś zdrajcą i umrzesz jak zdrajca.
I nacierając na niego, przyśpieszył razy, z których jeden trafił w otwór przyłbicy.
— Zabiję cię — wołał młodzieniec — zedrę hełm, który cię tak dobrze osłania a następnie powieszę na pierwszem drzewie, jakie napotkam.
Nieznajomy chciał nacierać, kiedy inny rycerz należący do niego, zbliżył się i rzekł do ucha:
— Mości książę! na co ta walka, gdzieindziej jesteś potrzebniejszym.
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1033
Ta strona została przepisana.