ryą wpadł na uciekających i w tylnej straży znowu spotkał Joyeusa z jego marynarzami, których dwie trzecie na polu bitwy pozostawił.
Młody admirał już na trzeciego wsiadł konia, albowiem dwóch pod nim ubito.
Miecz jego złamał się, więc z rąk poległego marynarza porwał jeden z ciężkich toporów, którym wywijał jak procą.
Kiedy niekiedy odwracał się i stawał frontem, podobnie jak dzik, który w ucieczce odwraca się i rani myśliwego.
Flamandczycy według rady tego, którego nazywali Jego książęcą mością, walczyli bez zbroi, ścigali nieprzyjaciół nie dając im chwili odetchnienia.
Coś, jakby wyrzut sumienia, albo jakby litość, odezwało się w sercu nieznajomego, na widok takiej porażki.
— Dosyć, panowie — rzekł — czystą francuzczyzną, dzisiaj wypędzeni z Antwerpii, a w ośm dni będą wygnani z Flandryi: więcej od Boga nie żądajmy.
— To francuz, to francuz!... — zawołał Joyeuse. Odgadłem cię, zdrajco! Bodajeś zginął śmiercią zdrajców!
Ta straszna klątwa zdawała się trwożyć człowieka, który tysiąca mieczy skierowanych na
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1035
Ta strona została przepisana.