Ta strona została przepisana.
Rozdział XI.
WODA.
W miarę, jak podróżni postępowali, kraj przebierał coraz dziwniejszy postać.
Zdawało się, że pola równie są puste, jak wsie i miasteczka.
W rzeczy samej, nigdzie nie było widać krów pasących się na łykach, nigdzie kozy spinającej się na bokach góry, albo skaczącej po plotach za listkami tarni i winnego krzewu, nigdzie trzody i pasterza, nigdzie pługa i oracza, ani wędrownego z workiem na plecach kramarza, nigdzie woźnicy śpiewającego ochrypłym głosem i trzaskającego z bicza.
Jak daleko wzrok sięgał po tych pysznych równinach, nigdzie ludzkiej postaci, nigdzie ludzkiego głosu.