Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1088

Ta strona została przepisana.

klęskę; zerwano widać tamy, aby dokonać zniszczenia armii naszej, jeżeli została pokonaną. Ognie, które widzicie, mogą być także zapalone przez nieprzyjaciół, aby zwabić uciekających.
— Jednakże — rzekł Remy — tu nie można pozostać; głód i zimno zabije moją panią.
— Masz słuszność, Remy — odrzekł hrabia — pozostań tutaj, a ja dotrę do pokładu i przekonam się co to takiego.
— Nie, panie — odezwała się kobieta — sam się narażać nie możesz; wszyscyśmy się uratowali i wszyscy razem zginiemy. Remy, podaj mi rękę, jestem gotowa.
Każdy wyraz tej niepojętej istoty miał urok powagi, któremu się oprzeć było niepodobna.
Henryk skłonił się i pierwszy postąpił.
Wylew nieco był spokojniejszym i pokład, który miał się kończyć przy wzgórzu, był pewnym rodzajem koryta, w którem woda spoczywała. Wszyscy troje weszli w łódź, i znowu wypłynęli pomiędzy unoszonych trupów.
W kwadrans zbliżyli się do pokładu.
Przytwierdzili łódkę do drzewa i wysiadłszy na ląd, po pokładzie, w godzinę, przybyli do gromady chat flamandzkich, wśród których na placu wysadzonym lipami, przy wielkim ognisku, sie-