Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1109

Ta strona została przepisana.

— Ja nie spotwarzam cnoty, Henryku, ja obwiniam występek; powtarzam ci, to piekielna kobieta a jej posiadanie, jakkolwiek może być pożądane, nie warto cierpień tylu. Mój Boże! ile to trzeba sił, aby odpędzić pokusy!... Jak cię kocham, Henryku, gdybym był na twojem miejscu szturmem wziąłbym i dom i kobietę, a ponieważ zwykle pokonany pokornym jest przed zwycięzcą, jestem pewny, że nie długobym słyszał: „Henryczku, ja cię uwielbiam”, lecz wtedy, powiedziałbym jej, „dosyć kochanko cierpiałem dla ciebie, cierp ty teraz”.
Henryk chwycił brata za rękę.
— Nie myślisz tego co mówisz — zawołał.
— Myślę na honor.
— Ty taki dobry!
— Dobroć z ludźmi bez serca, to głupstwo...
— O! Joyeuse, Joyeuse, nie znasz tej kobiety.
— Znać jej nie chcę.
— Dlaczego?
— Bobym popełnił to co inni nazywają zbrodnią, a cobym ja nazwał sprawiedliwością.
— O! mój bracie — odpowiedział młodzieniec z anielskim Uśmiechem, jakżeś szczęśliwy, że