— Ale zbiegł równie jak ja, błądzi, głodny, zawstydzony biedaczek!... Niestety! słuszne przysłowie: dla sławy miecz, z miecza krew, a z krwi łzy.
— Mości książę, nie wiedziałem o tem przysłowiu i miło mi powiedzieć Waszej książęcej mości, że mój brat miał szczęście ocalić trzy tysiące ludzi, z któremi zajmuje wielką wieś o siedm mil odległą, i że ja jestem wysłany przez niego dla wyszukania żołnierzy.
Książę zbladł.
— Trzy tysiące ludzi — rzekł — i to Joyeuse ocalił trzy tysiące ludzi? Czy wiesz, twój brat jest Xenofontem! Na honor, szczęście, że mój brat przysłał mi go, bo sam musiałbym do Francy i powracać. Niech żyje Joyeuse! on ocalił dom Walezyuszów, i słusznie powinien nosić godło „Hilaryter”.
— A! Mości książę — mówił du Bouchage dusząc się z bólu, albowiem widział, że wesołość księcia zawiść pokrywa.
— Na honor, prawda, a co Aurilly? powracamy do Francyi podobni do Franciszka I-go po bitwie pod Pawią. Wszystko stracone, oprócz honoru. A! znalazłem dewizę dla mego domu.
Ponure milczenie przyjęło te dowcipy.
— Mości książę — przerwał Henryk —
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1129
Ta strona została przepisana.