Ta strona została przepisana.
— Kobieta, którą zażywają Bradamantą, ukrywa się w męzkich sukniach — rzekł Aurilly.
— A!... Mości książę, zaklinam cię; pan Henryk jest z wielkiem uszanowaniem dla tej kobiety i na niedyskretnych, mocno byłby obrażony.
— Zapewne, zapewne, bądź spokojny panie wachmistrzu, będę milczał jak grób, jak Saint-Aignan; tylko kiedy ją zobaczę, nie będę się krzywił. A! Henryk ma z sobą krewnę i to pomiędzy żandarmami... Gdzież ta krewna, powiedz Aurilly?...
— Tam, na górze.
— Jakto na górze, w tym domu?
— Nie inaczej; ale cicho... oto du Bouchage.
— Cicho!.. — zawołał książę, śmiejąc się do rozpuku.
Koniec tomu piątego.