— Natychmiast, bądź Wasza książęca mość spokojny.
Aurilly powstał i lekki jak ptaszek, skierował się ku sąsiedniemu pokojowi, gdzie były schody.
Aurilly, powtarzamy, był lekki jak ptaszek, zaledwie więc słychać było stąpanie jego po pierwszych schodach, żaden szelest nie oznajmił jego skradania się...
W pięć minut powrócił do swojego pana, który, jak powiedzieliśmy, usadowił się w wielkiej izbie.
— A co? — zapytał książę.
— Mości książę — odpowiedział Aurilly — dom zdaje mi się cudownie malowniczym.
— Dlaczego?
— Bo nic wolno don wszystkim wchodzić.
— Co mówisz?
— Powiadam, że jakiś dragon go strzeże.
— Co za głupie żarty, mój kochany.
— To nie żarty, lecz prawda rzeczywista. Dragon jest w pokoju na pierwszem piętrze, przed drzwiami, przez które światło widać.
— Cóż dalej?
— Wasza książęca mość zapewne chce wiedzieć, co pierwej.
— Aurilly!
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1159
Ta strona została przepisana.