Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1162

Ta strona została przepisana.

rza, poważyć się spełnić czyn ubliżający kobiecie i człowiekowi, który ją swoją osłaniał opieką.
Aurilly zwrócił uwagę księcia na wartę, która nie wiedząc kto taki, poważyła się napaść, i o mało nie zawołała „Qui vive?”
Franciszek ruszył ramionami i poszedł prosto do żołnierza.
Aurilly mu towarzyszył.
— Mój przyjacielu — rzekł — to miejsce jest punktem najbardziej wzniesionym, nie prawdaż?
— Tak, Mości książę — odpowiedział żołnierz na straży, poznając księcia i czyniąc mu honory wojskowe, i gdyby nie lipy, które zasłaniają widok, możnaby widzieć daleko.
— Tak myślałem, i dla tego kazałem przynieść drabinę, aby ją do muru przystawić. Wejdź więc Aurilly, albo mnie wejść pozwól; książę wszystko własnemi oczyma widzieć powinien.
— Gdzież mam postawić drabinę? — zapytał obłudny lokaj.
— W pierwszem lepszem miejscu przy murze, tu naprzykład.
Po przystawieniu drabiny, książę wszedł na nią.
Czy domyślając się zamiaru księcia, czy