spokojność w nocy, Aurilly zastał Remyego przed drzwiami.
Dyana spała przy stole, oparta na łokciu.
Ciało jej szczupłe i delikatne przechyliło się na poręcz krzesła; mała lampka żelazna stojąca na stole, przy talerzu prawie pełnym, oświetlała wnętrze izby, która na pierwszy rzut oka zdawała się spokojną, a nad którą jednak wznosiła się burza, mająca zahuczyć wkrótce.
W krysztale błyszczało wino reńskie, zaledwie dotknięte ustami Dyany; wielka szklanka, formy kieliszka, stała pomiędzy lampą i Dyaną, łagodząc światło i rzucając cień na lica śpiącej.
Dyana z zamkniętemi oczami, z ustami w pół rozwartemi, z włosami spadającemi na grubo męzkie ubranie, zdawała się zjawiskiem cudownem.
Książę ujrzawszy ją, nie mógł się wstrzymać od podziwienia; oparł się w oknie i rozbierał szczegóły tej idealnej piękności.
Lecz nagle zamknął oczy i po dwa szczeble spiesznie począł zstępować z drabiny.
W tem położeniu, nie będąc więcej narażonym na blask pochodzący z okna, przed którym zdawało się, że uciekał, oparł się o mur, złożył ręce na piersi i marzył.
Aurilly, który nie spuszczał go z oczów,
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1164
Ta strona została przepisana.