Tentent nie powtórzył się i nikogo nie było widać.
Aurilly powrócił.
— A co, Mości książę — rzekł — czy piękna?
— Bardzo — odpowiedział książę ponuro.
— Dlaczegoś tak smutny Mości książę; wszak ją widziałeś?
— Śpi.
— I cóż cię tak smuci?
Książę nic nie odpowiedział.
— Brunetka, czy blondynka?
— To dziwna, Aurilly — mówił książę — j tę kobietę gdzieś widziałem.
— Więc ją książę poznałeś?
— Nie, bo jej nie mogę żadnego dać imienia, tylko widok jej mocno mię w serce ugodził.
Aurilly zadziwiony spojrzał na księcia, później z uśmiechem, którego nie ukrywał, dodał:
— A widzisz Mości książę!...
— Nie śmiej się, proszę — sucho odparł Franciszek — widzisz, że cierpię.
— Czy podobna!... — zawołał Aurilly.
— Nieinaczej; sam niewiem co się ze mną
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1166
Ta strona została przepisana.