Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1169

Ta strona została przepisana.

to ukarz. Tymczasem, obowiązkiem moim było powracać i przybyłem.
Książę ze znaczącym uśmiechem spojrzał na okno.
— Obowiązek, hrabio? wytłomacz mi to.
— Mości książę, kawalerya ukazała się od strony Escaut; nie wiadomo, czy przyjacielska lub nie.
— Czy liczna?... — zapytał książę z niepokojem.
— Bardzo liczna, Mości książę.
— Dobrze uczyniłeś, hrabio, powracając, każ obudzić obudzić żandarmów. Zwiniemy obóz, to najroztropniej i pójdziemy brzegiem rzeki.
— Zapewne Mości książę, ale sądzę, że nagła i konieczna potrzeba uwiadomić o tem mojego brata.
— Na to dosyć dwóch ludzi.
— Kiedy dwóch dosyć, to ja udam się z jednym żandarmem.
— O! nie — odparł żywo Franciszek — ty pójdziesz zemną. Co u licha!... w podobnych zdarzeniach, nie mogę się pozbawiać najlepszego obrońcy.
— Czy Wasza książęca mość poprowadzi oddziały?
— Poprowadzę.