— Kto ci o tem powiedział?... — zapytał.
— To rzecz bardzo prosta. Pan du Bonchage opuścił mnie polecając osobę, której towarzysze, a opuszczając nic mi o panu nie mówił.
— Bo cię później przyjacielu nie widział.
— Kłamstwo, panie, kłamstwo.
Aurilly wyprostował się; powierzchowność Remyego przedstawiała mu starca.
— Szczególniejszym przemawiasz tonem, mój poczciwcze — rzekł marszcząc brwi. Ostrożnie, bo jesteś stary, a ja młody; słaby, a ja silny.
Remy uśmiechnął się, ale nic nieodpowiedział.
— Gdybym chciał tobie, lub twojej patii krzywdę wyrządzić, dosyćby było rękę podnieść.
— Ha! może się mylę i pan nie myślisz nic złego — rzekł Remy po chwili namysłu.
— Zapewne.
— A więc, powiedz pan czego żądasz?
— Mój przyjacielu, chcę cię uszczęśliwić, jeżeli mi dobrze posłużysz.
— A jeżeli nie posłużę?
— W takim razie, ponieważ pytasz szcze-
Strona:PL A Dumas Czterdziestu pięciu.djvu/1183
Ta strona została przepisana.